top of page

Adey (Adrianna Karnasiewicz)

Mimo przeciwności losu staram się zrealizować niemalże nierealny plan bazując
na marzeniach, które jedno po drugim spełniają się codziennie. Konkretnym wstępem było uzbieranie odpowiedniej sumy i zakup pierwszego, na prawdę własnego na papierze konia. Tuż po tym kroku postanowiłam założyć kanał na YouTube o tematyce jeździeckiej; gdyby kilka lat temu ktoś powiedziałby mi, że mając dziewiętnaście lat będę prawowitą właścicielką dwóch koni oraz prężnie rozwijającego się kanału, który docenia coraz większa rzesza fanów - zapewne bym go wyśmiała twierdząc, że coś takiego nigdy się nie wydarzy. Niestety mimo obaw moje ambicje zawsze mnie przerastają; podejrzewam, że wiele osób będąc na moim miejscu zakończyłoby przygodę z końmi na spacerach po lesie - ja jednak mimo codziennej frutracji, walki w potach, a nawet krwi staram się zdziałać "coś więcej". Mieszkam ze wspaniałym chłopakiem i psem, niestety moja rodzina uważa, że "dobrze się bawię" i "nie zostanę mistrzem świata" - czasem mocno mnie to demotywuje, ale nigdy się nie poddaje, bo wiem, że w niczym innym nie znajdę tak silnej woli walki. Zawsze pamiętam, że gdyby nie rodzice oraz dziadkowie nie przebyłabym tak dalekiej drogi i właśnie dlatego kiedyś z dumą przekonam ich mówiąc: "było warto, bo ciężką pracą dotarłam do celu".

Mam dziewiętnaście lat, jeżdżę konno od około dziesięciu: mam za sobą kilka lat codziennych treningów, częste starty w zawodach ogólnopolskich w skokach i ujeżdżeniu. Moją ulubioną dyscypliną są zdecydowanie skoki oraz przede wszystkim XC, wielokrotnie miałam okazję sprawdzać się na torach wraz z najwierniejszym dotychczas wierzchowcem imieniem Atlantic Magic. Niestety nie mogłam czynnie realizować się w tej dyscyplinie, lecz nie tracę nadziei starając się w miarę możliwości pielęgnować umiejętności. 
Nigdy nie startowałam na gotowym koniu. Pierwszego konia do poważniejszych treningów dostałam będąc dzieckiem; był to czteroletni wówczas ogier, kuc connemara. Droga jaką razem pokonaliśmy nie była usłana różami jednak wśród wielu porażek znalazło się też wiele zwycięstw, z pomocą wspaniałych trenerów przejechałam na kucyku wiele czystych, ładnych przejazdów. Kolejne konie na jakich miałam okazje startować również nie należały do najłatwiejszych w prowadzeniu.
Po przeprowadzce z rodzinnego domu rozpoczęłam wielką zbiórkę na kolejnego, tym razem na prawdę własnego konia; w ten sposób nabyłam surową czterolatkę - Kię, czyli kobyłkę temperamentną i pewną swojego "ale". Nie było mnie stać na opłacenie treningów, więc od samego początku pracowałam z nią sama; udało mi się ją zajeździć i oduczyć wielu złych nawyków. Nie potrafię znaleźć słów, którymi mogłabym opisać jak bardzo trudno było mi czasem sobie z nią poradzić i jak bardzo zdumiewa mnie fakt, że koń robi postępy.
Obecnie jestem posiadaczką wspaniałego kucyka felińskiego - Peptona. Jest moim towarzyszem "na śmierć i życie" oraz najbardziej walecznym rumakiem jakiego było mi dane jeździć! Jest to dziesięcioletni profesor, bardzo dostojny, dobrze wychowany wałach z rodzaju tych "które uczą najwięcej" i w sercu pozostają najdłużej. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Karo jako młoda, zaledwie trzynastoletnia ambitna dama pomaga mi zająć się Peptonem przy okazji doskonaląc swoje umiejętności. Jedna z moich pierwszych podopiecznych na drodze do nowych sukcesów!

Karo (Karolina Waśko)

Lechu (Leszek Wojtal)

Mój luby, czyli osoba bez której nic nie byłoby takie jakim jest dziś. Perfekcyjny na miarę wszechczasów: wspaniały kucharz, wrażliwy słuchacz i najwierniejszy przyjaciel. Wiele dla mnie poświęcił nieprzerwanie starając się by było dobrze. Motywujący swoją własną pracowitością. Mimo zaangażowania w pracę na kuchni zawsze wpadnie do naszego jeździeckiego świata gdy tylko znajdzie chwilę. Na pewno nigdzie na świecie nie znajdziecie drugiego takiego Lecha. 

bottom of page